źródło: allaboutyou.com
źródło: edwargeorgeopera.blogspot.com
Jednym z moich ulubionych
rodzajów lektur są ostatnio biografie znanych kobiet. Przygoda z biografiami
zaczęła się od pisania mojej pracy magisterskiej, w której analizowałam zmiany
dotyczące urzędu pierwszej damy Stanów Zjednoczonych od początków
funkcjonowania systemu prezydenckiego w USA, aż po czasy obecne. Pochłonęła mnie
wówczas lektura biografii tak fascynujących postaci jak Jaqueline Kennedy,
Hillary Clinton czy Michelle Obamy. Dziś czytam głównie o wybitnych
przedstawicielkach przemysłu filmowego czy muzycznego takich jak Marlena
Dietrich, Audrey Hepburn, Maria Callas, Marilyn Monroe.
W biografiach pierwszych dam
Ameryki poruszała mnie zawsze niezwykła siła i determinacja tych kobiet, wiara
we własne możliwości, stawianie czoła przeciwnościom losu. Historie ikon
przemysłu rozrywkowego nie są już tak optymistyczne. Kiedy myślimy o sławach
takich jak Marylin Monroe, Audrey Hepburn czy Maria Callas, mamy przed oczami piękne,
czarujące, uwielbiane przez tłumy kobiety, którym nie brakowało w życiu ani
uznania dla ich talentu, ani pieniędzy, ani urody. A jednak każda z tych lektur
skłoniła mnie do refleksji, że to nie te wartości czynią nas kobiety szczęśliwymi.
Mimo uwielbienia tłumów kobietom tym zabrakło jednego: prawdziwej miłości. Choć
związek Marii Callas z Arystotelesem Onasisem znany jest jako jeden z
największych romansów wszechczasów, Callas była ze swym greckim kochankiem
szczęśliwa jedynie przez krótką chwilę, na początku długiego i burzliwego
związku. Małżonek Audrey Hepburn, również będąc aktorem, ciężko znosił zawodowe sukcesy
żony, podczas gdy jego samego obsadzano w filmach często jedynie na prośbę
Audrey. Marylin Monroe – największa seksbomba wszechczasów - stała się
ofiara swojego wizerunku. Mężczyźni lgnęli do niej jak pszczoły do miodu,
jednak zdecydowana większość pragnęła jedynie fizycznego kontaktu z ikoną,
nieprzeciętnie wrażliwa Monroe szukała natomiast bratniej duszy, która
pomogłaby jej uporać się z demonami przeszłości.
Często oglądając zdjęcia gwiazd w
prasie, obserwując ich zachwycającą urodę na ekranie czujemy lekkie ukłucie
zazdrości i zastanawiamy się jak by to było być na ich miejscu. Idealizujemy
życie gwiazd, które wydaje się być wolne od przyziemnych trosk i problemów. Ja
myślę sobie jednak, że żadne pieniądze świata, uwielbienie tłumów czy nagrody
nie są w stanie zastąpić poczucia bezpieczeństwa, jakie daje obecność ukochanej osoby,
szczere relacje z rodziną i przyjaciółmi, bezinteresowne oddanie i poświęcenie
najbliższych.
Doceniajmy więc to co prawdziwie
cenne w naszym życiu i pamiętajmy, że nie wszystko złoto …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz